Gość bydg. Goście. Napisano Maj 3, 2011. Jestem a może byłam z mężczyzną, którego pokochałam za dobroć i czułość. Zmieniło się to kiedy ukochany, poraz pierwszy mnie pobił. Na
2188 odpowiedzi. 205548 wyświetleń. Retrogradacja2023. 2 minuty temu. Mamy za soba paroletni zwiazek.. Dzieci, kolejne w drodze. Problem polega na tym ze moj maz ma problem z alkoholem. Wstyd
Jak postępować z alkoholikiem. Partnerka bądź partner osoby uzależnionej ma prawo czuć negatywne emocje, ma prawo przeżywać to, co się dzieje w domu. Ma prawo też do wyrażania siebie, swoich uczuć i pamiętania o swoich potrzebach. Zapominanie o sobie i poświęcenie się całkowicie osobie uzależnionej może doprowadzić do
Mój ojciec jest alkoholikiem, ona nie ma problemu z piciem, to jego rodzina ma problem, że on pije :( A moja matka była taka jak Ty; prosiła, groziła, wymyślała pomysły- jak go
. Alkoholizm to choroba i tak jest traktowana przez lekarzy. Jedną z jej cech jest to, że sam alkoholik całymi latami nie wie, że jest chory, nawet wtedy, gdy cała jego rodzina i współpracownicy to wiedzą. Kiedy do osoby chorej na chorobę alkoholową dociera choćby sygnał tej prawdy, jego cierpienie jest niewyobrażalne dla osoby zdrowej. Z powodu tego cierpienia znów pije drinka lub piwo, by przestać cierpieć. W taki sposób powstaje mechanizm ciągu. I czasem to jest ciąg, który jest postrzegany jako nienormalny przez osoby postronne. Czasem zaś mechanizm jest bardziej podstępny - alkoholik pije tylko wieczorem, przed snem, by spokojnie zasnąć. W tej chwili ukuto pojęcie podwyższonego dna - alkoholik nie musi stracić wszystkiego i leżeć w rynsztoku, by dotarło do niego, że jest chory. Często dzieje się tak w przypadku ludzi poniżej 40 roku życia. Ale dno często błędnie jest interpretowane jako dno społeczne (utrata bliskich) lub finansowe (strata pracy, długi). To błąd, bo dno to coś, co człowiek ma w sobie na poziomie duchowym i emocjonalnym. I osiągnięcie tego dna jest potrzebne, by alkoholik zdał sobie sprawę ze swojej choroby. Na stronach AA można znaleźć bardzo dobre porady, jak przeprowadzić czyli działanie, które uświadomi alkoholikowi jego chorobę i skłoni do leczenia. To procedura wymagająca współpracy kilku osób i długich przygotowań. A potem ogromnej delikatności i jednocześnie zdecydowania od osób prowadzących. A jeśli zakończy się skutecznie i z powodzeniem, osoby bliskie muszą pamiętać o ważnej rzeczy - alkoholik nigdy nie będzie mógl już wypić ani jednego kieliszka, ani jednego piwa. Nigdy już nie będzie pić w sposób kontrolowany. Będzie trzeźwy, ale będzie jak cukrzyk, który zawsze musi pamiętać, że jest chory.
JAK POMÓC ALKOHOLIKOWI I ZROBIĆ TO MĄDRZE! JAK ŻYĆ Z ALKOHOLIKIEM. Jak żyć z alkoholikiem. Chcesz pomóc alkoholikowi? Zrób to mądrze Osoby budujące związek obarczony nałogiem często, chcąc pomóc alkoholikowi, postępują w sposób impulsywny i nieco wręcz robotyczny. Mózg przestaje być jednostką myślącą, planującą i rozważającą. Szczególnie wyraźnie widać to u kobiet, które w zderzeniu z alkoholizmem partnera obierają postawę „bez względu na wszystko, mimo wszystko i za wszelką cenę”. Działają schematycznie a plan pomocy ukochanemu człowiekowi przypomina w działaniu skrupulatnie zaprogramowaną maszynę. Taka instynktowność prowadzi najczęściej do klasycznego współuzależnienia, które wraz z rozwojem działa destrukcyjnie nie tylko na samego alkoholika, ale także jego partnerkę czy dzieci. Jak więc poradzić sobie ze świadomością, że bliski nam człowiek na naszych oczach jest trawiony przez nałóg, który z dnia na dzień staje się coraz silniejszy, a co za tym idzie trudniejszy do pokonania? Jak pokonywać bariery, jakich błędów wystrzegać się za wszelką cenę i jak na nowo zbudować rodzinę, której funkcjonowanie nie będzie emocjonalną wegetacją? Jak, więc żyć z alkoholikiem? Jak pomagać alkoholikowi. JEŻELI NADAL CHCESZ ŻYĆ Z NIM I POMÓC ALKOHOLIKOWI – NAUCZ SIĘ CHOROBY, ZDEFINIUJ NAŁÓG I ZDYSTANSUJ SIĘ Życie z alkoholikiem może wyrządzić ogromne szkody całej rodzinie. Im więcej żalu w sobie kryjemy, im bardziej zamykamy się na argumenty chorego, do którego czujemy żal, tym częściej wypieramy ze swojej pamięci te dobre chwile, które powinny stanowić fundament do walki z nałogiem. Natłok skrajnie różnych emocji powoduje, że nasze uczucia są irracjonalne. Kochamy, ale jednocześnie nienawidzimy. Pragniemy pomóc alkoholikowi, ale jednocześnie obmyślamy w głowie plan ucieczki. Taka niestabilność niszczy nas szybciej niż sam nałóg, z którym naprawdę można sobie poradzić. Kiedy zauważasz, że słabość męża zdecydowanie przekroczyła granicę i sama jesteś świadoma, że masz do czynienia z uzależnieniem nie działaj impulsywnie. Tej choroby nie można wyleczyć jedną rozmową, pomóc alkoholikowi nie da się jednym gestem, żądaniem, krzykiem, ani tym bardziej szantażem. Zdystansuj się, poukładaj w głowie, pogódź się ze zmianami i przyjrzyj się wszystkiemu z innej perspektywy. Kiedy emocje opadną podejmij rozmowę, uargumentuj swoje stanowisko, pokaż namacalne skutki nadmiernego picia a gdy zobaczysz, że to działa poproś o skonsultowanie się ze specjalistą. Doświadczenie, wiedza i umiejętność słuchania, które znajdziecie u terapeuty uzależnień , pomogą w obraniu właściwej ścieżki dalszego leczenia. Terapia dla współuzależnionych pomaga znaleźć odpowiedź na pytanie jak żyć z alkoholikiem i jak pomóc alkoholikowi – po przez pomoc sobie. NIE ZAMYKAJ ALKOHOLIKA W ZŁOTEJ KLATCE I NIE ODBIERAJ MU POCZUCIA CZŁOWIECZEŃSTWA. PRZEZ ZABIERANIE ODPOWIEDZIALNOŚCI NIE MOŻESZ POMÓC ALKOHOLIKOWI Między nałogiem, będącym chorobą o podłożu psychicznym a jakąkolwiek inną chorobą fizyczną nie można stawiać znaku równości. Alkoholik, choć nieco karykaturalnie postrzega otaczającą go rzeczywistość, wciąż jest w pełni sprawny fizycznie, może podejmować decyzje, uczestniczyć w życiu rodziny, mieć poczucie obowiązku i wiedzieć, że jego najbliżsi mogą egzekwować jego spełnienie. Kiedy kochamy i czujemy zagrożenie potrafimy wykrzesać z siebie najbardziej skryte i stłumione ewolucją instynkty zwierzęce. Jesteśmy w stanie poświęcić wszystko dla ratowania stada. Jak to wygląda w praktyce? Kobieta, która uświadamia sobie, że jej związek czeka prawdziwa rewolucja i że partner, którego osoba stanowi integralną część jej życia przegrał ze swoją słabością i wymaga leczenia uzależnień potrafi w jednym momencie całkowicie przewartościować swoje priorytety. Czy to zaleta? Nie w tym przypadku. Żona biorąc na siebie ciężar odpowiedzialności za chorobę męża automatycznie stara się przejąć na siebie wszystkie jego obowiązki. W okamgnieniu okazuje się, że filigranowa, delikatna i wrażliwa istota doskonale sprawdza się w roli domowego majsterkowicza, hydraulika, elektryka, specjalisty do spraw finansów, psychologa a nawet korepetytora. JAK PRZEKŁADA SIĘ TO NA CHOREGO? Alkoholik zamknięty w przysłowiowej „złotej klatce” traci możliwość realnego postrzegania otaczającego go świata. Tracąc poczucie obowiązku i odpowiedzialności za rodzinę traci jednocześnie cel, dla którego chce walczyć z nałogiem. Jego życie osadzone jest w iluzorycznej utopii. Osoba współuzależniona w poczuciu obowiązku eliminuje wszystkie czynniki mogące wzmagać głód alkoholowy, pijackie wybryki nie niosą za sobą żadnych konsekwencji, bo zawsze znajdują wytłumaczenie i usprawiedliwienie. Po pewnym czasie stworzony dla chorego komfort zaczyna odbierać mu zwyczajne poczucie człowieczeństwa, celowość leczenia zderza się z ogromem wątpliwości, podobnie zresztą jak sam nałóg, którego definicja przestaje mieć jakiekolwiek pokrycie z zachowaniem chorego. ABY POMÓC ALKOHOLIKOWI TWÓRZ LISTĘ ZASAD, KTÓRYCH BĘDZIESZ KONSEKWENTNIE PRZESTRZEGAĆ Nie szukaj tłumaczeń i usprawiedliwień – dzieci mają prawo wiedzieć, że tata wcale nie jest chory, tylko po prostu pijany, Żyj obok alkoholika a nie zamiast niego – dopóki dorosły człowiek nie jest ubezwłasnowolniony wyrokiem sądu ma prawo i obowiązek podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji swoich wyborów. Pozwól popełniać błędy uzależnionemu i je naprawiać. Nie krzycz, nie szantażuj, nie stosuj gróźb – alkoholik inaczej postrzega swoją chorobę, dlatego Twoje emocje są dla niego niewspółmierne względem jego własnych przekonań. Naucz się funkcjonowania w nowej, trudnej, ale prawdziwej rzeczywistości. Bądź konsekwentna i asertywna, wyciągaj konsekwencje z wyrządzonych szkód i nie pozostawiaj problemów bez wyjaśnienia. Pod żadnym pozorem nie pozwalaj na obecność alkoholu w domu, który powinien stanowić azyl a nie pole bitwy z własnymi słabościami. Tych wystarczająco dużo czyha na człowieka w zewnętrznym świecie. Przestrzegając tych zasad pomagasz sobie- bo Ty jesteś ważna – przy okazji możesz pomóc alkoholikowi. CZY ISTNIEJE TAKI MOMENT, W KTÓRYM LEPIEJ POWIEDZIEĆ „DOŚĆ, ODCHODZĘ”? KIEDY POMOC „UKOCHANEMU ALKOHOLIKOWI” NIE JEST WARTA WYSIŁKU? JAK ZDOBYĆ SIĘ NA TAK ODWAŻNY KROK I PRZEŁKNĄĆ GORYCZ PORAŻKI? Szukając sensownej odpowiedzi, która nie będzie jedynie książkową regułką z podręcznika dla psychologów pojawia się doskonały moment na rozważenie zasadności wspomnianej już wcześniej postawy ogromnej części społeczeństwa. Mówią, że nie istnieje powód, dla którego można opuścić alkoholika, nie ma przyzwolenia na pozostawienie człowieka samemu sobie w walce z okrutnym nałogiem, nie ma prawa pozwalającego złamać przysięgę „w zdrowiu i w chorobie” a pomóc należy każdemu, bez względu na to jakim jest człowiekiem, co zrobił, robi i robić będzie. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Tak właśnie powinno funkcjonować każde zdrowe, świadome i dojrzałe małżeństwo. Z drugiej jednak strony, gdyby pokusić się o rozłożenie problemu na czynniki pierwsze, niemalże natychmiast dostrzega się powierzchowność tych słów. To puste frazesy podtrzymywane i pielęgnowane przez tych, dla których choroby psychiczne wciąż stanowią niezłomny temat tabu. Ilekroć, jako osoba na co dzień żyjąca z alkoholikiem, miałeś okazję spotkać się z sytuacjami podobnymi do tych z poniższych przykładów: Problem: bije, upokarza i terroryzuje żonę Reakcja: pracę ma ciężką, nerwowy jest, czasem wypije to mu nerwy puszczają Problem: mąż potrzebuje terapii Reakcja: będzie chciał to przestanie pić, dawniej wszyscy pili i żyją a do psychiatrów chodzą wariaci Problem: Dzieci boją się ojca Reakcja: mają się bać. Ojciec ma mieć autorytet i trzymać dyscyplinę. Takie sytuacje to codzienność, która utarła się jako norma a która tak naprawdę jest społecznym przyzwoleniem na psychiczną i fizyczną przemoc w rodzinach dysfunkcyjnych. Tych samych ludzi, niezłomnych wyznawców idei bezwzględnego trwania przy alkoholiku, warto zapytać: czy uczestnicząc w wypadku zdecydują się wykonać sztuczne oddychanie samemu mając przebite płuco? Czy jeśli mąż/żona w wyniku choroby stracą nogę, odetną swoją własną, żeby mu ją oddać?Czy jeśli pijany mąż w pijackim amoku zapragnie zamordować żonę siekierą to zgodnie z obowiązkiem niesienia pomocy powinna naostrzyć mu narzędzie zbrodni, aby było mu łatwiej? Te pytania być może są kuriozalne, ale w szerszej perspektywie doskonale wpisują się w kanony życiowych zasad obrońców alkoholowego tabu. Nie ma wartości cenniejszej niż własne życie, poczucie bezpieczeństwa i psychiczna stabilizacja. W obliczu zagrożenia uczucia, wrażliwość i empatia stają się nie ważne. Tę niesamowitą umiejętność zbudowania w sobie dystansu pomiędzy rozumem a sercem doskonale widać na przykładzie sportowców ekstremalnych. Wspólnie, jako jedna drużyna, dążą do jednego celu. Biorą tym samym za siebie odpowiedzialność moralną i obligują się do obowiązku, by w momencie zagrożenia zrobić wszystko, żeby pomóc tym, którzy sami nie są w stanie się uratować. Upewniwszy się jednak, że każdy wariant został już wykorzystany z rozdartym sercem potrafią pozostawić kompana na pewną śmierć, żeby ratować siebie. Ta sama zależność obowiązuje w dysfunkcyjnych związkach, w których pojawia się problem alkoholowy. Pomóc alkoholikowi – owszem, ale nie kosztem własnego życia. Masz prawo powiedzieć „dość”, zamknąć rozdział i zawalczyć o siebie… …tylko kiedy? TOKSYCZNY ALKOHOLIK – KIEDY POMOC ALKOHOLIKOWI MOŻE SIĘ OKAZAĆ ZUPEŁNIE BEZSKUTECZNA. Nie każdy alkoholik, który deklaruje swoją świadomość istoty choroby jest w rzeczywistości szczery wobec rodziny a nawet samego siebie. Pamiętajmy, że alkoholizm, tak jak każde inne uzależnienie, jest chorobą umysłu. Walka z własnymi słabościami potrafi w niewyobrażalnym stopniu upośledzić zdolność identyfikowania prawdziwych celów, problemów i uczuć. Toksyczny alkoholik to człowiek destrukcyjny, który zamiast wspinać się ku górze, wciąga na dno ludzi z najbliższego otoczenia. Celem toksycznego alkoholika jest uzyskanie komfortu picia bez ponoszenia konsekwencji. To, jaki mechanizm działania wybierze nie jest możliwe do przewidzenia. Pewne jest jednak to, że jego umiejętność manipulowania otoczeniem jest na tyle rozwinięta, że w efekcie zawsze dostaje to, czego chce – niezależnie od konsekwencji i wyrządzonych szkód. Toksyczny alkoholik to człowiek o wielu twarzach, który nie jest szczery nawet wobec siebie. W dążeniu do zamierzonych celów potrafi sięgnąć po każdą broń: łzy, bezsilność, błaganie o pomoc; kontrolowane próby samobójcze;ucieczki, kilkudniowa nieobecność, zerwanie kontaktu;szantaż emocjonalny i przerzucanie winy;zaprzeczanie problemom, notoryczne kłamstwa;próby zastraszenia, wymuszenia;symulowane dolegliwości fizyczne;wyrzucanie błędów sprzed lat jakoby stanowiły one źródło problemów alkoholowych;ciągła, bezpodstawna krytyka, krzyk, jest długa i trudna do zrozumienia biorąc pod uwagę, że cały czas mówimy o dojrzałym, pozornie odpowiedzialnym człowieku a nie nastolatku w wieku buntowniczym. ALKOHOLIK AGRESOR – KIEDY POMOC ALKOHOLIKOWI MOŻE OKAZAĆ SIĘ NIEBEZPIECZNA Wśród toksycznych alkoholików znajdą się również tacy, którzy cennego czasu nie poświęcą na poszukiwanie nowych wymówek i sposobów na skuteczne zmanipulowanie bliskich. Będąc świadomym swojej przewagi fizycznej postanawiają przyjąć rolę agresora. Jego nieprzewidywalna wybuchowość buduje w członkach rodziny strach, utratę poczucia bezpieczeństwa i permanentny stres. Pijackie wybryki nie spotykają się z żadną reakcją. Cel zatem finalnie zostaje osiągnięty. Czy tylko tak silnie oddziałujące na psychikę człowieka zachowania alkoholika dają przyzwolenie na odejście od niego? Nie. Są to tylko wskazówki, które pomogą zweryfikować faktyczne zamierzenia i cele alkoholika. Toksyczni nałogowcy mimo obietnic, zapewnień, błagań i iluzorycznego cierpienia tak naprawdę nie odczuwają żadnych negatywnych emocji. Nie dostrzegają swojego problemu, nie chcą go leczyć a wszelkie próby mają na celu jedynie utwierdzenie w przekonaniu bliskich, że niepowodzenia w terapii są spowodowane psychiczną słabością. Takiemu człowiekowi, przynajmniej do momentu faktycznego zrozumienia alkoholizmu, nie warto pomagać. Poświęcenie własnego zdrowia, pasji, marzeń i planów przyniesie tylko rozczarowanie i efekt zbliżony do książkowego pasożytnictwa. Odejść możesz zawsze. Nawet jeżeli uzależniony naprawdę chce zerwać z nałogiem i próbuje walczyć z własnymi słabościami, ale Ty nie masz już siły walczyć, chcesz uwolnić się z labiryntu, który być może przy wspólnych poszukiwaniach wyjścia nigdy nie da Ci szansy na upragnioną wolność lub kiedy po prostu przestajesz żywić jakiekolwiek uczucia dające szanse na odbudowanie zdrowej, nierozerwalnej relacji, szacunku i zaufania, masz prawo do decydowania o swojej przyszłości. Masz również prawo nie pomóc alkoholikowi. Poradnik w całej swojej objętości skupiał się na alkoholizmie występującym u mężczyzn, co nie oznacza, że w sidła nałogu nie mogą popaść także kobiety. Do tej pory jednak problem alkoholizmu skupiał się właśnie na mężczyznach, ponieważ jak wskazują ogólnodostępne statystyki to właśnie oni stanowią znacznie większy odsetek pacjentów podejmujących specjalistyczne leczenie w ośrodkach odwykowych.
Witam, jestem żoną alkoholika, który nie pije od 2 lat. Małżeństwem jesteśmy od 15 lat i alkohol praktycznie od początku był w naszym życiu. Początki niewinne, kilka piw w weekend, można powiedzieć nic złego się nie dzieje. Jednak wraz z upływem czasu, problem robił się poważniejszy, mąż potrafił upić się dwa razy dziennie. Wracając z pracy obawiałam się, w jakim stanie go zastanę, czy już śpi pijany, czy może jest w drodze do sklepu, by uzupełnić braki. Wszystko było na mojej głowie, odbieranie dzieci ze szkoły, zawiezienie na zajęcia dodatkowe i stwarzanie pozorów normalnej rodziny. Nie będę wchodzić w szczegóły, jak wyglądało wtedy moje życie, pełne stresu, wstydu i upokorzenia. Wiele razy mówiłam, żeby przestał pić, ale mąż jest osobą niepodatną na czyjeś sugestie. Jak sam czegoś nie chce, to nikt go nie zmusi. W końcu sam postanowił zerwać z nałogiem. Zaczął uczęszczać na zajęcia AA i nasze życie się zmieniło. Na początku było idealnie, nie licząc jego napadów złości i agresji spowodowanych głodem alkoholowym. Ale byłam na to przygotowana i tłumaczyłam sobie, że tak musi być. Od roku mąż całkowicie zmienił nastawienie do mnie, zauważyłam jego dystans i chłód. Wraz z wytrzeźwieniem wyzbył się wszelkich uczuć do mnie, stał się zimny, oschły, wyniosły, odgrodził się murem. Kochałam go kiedy pił, choć było trudno i kocham go teraz. Zawsze myślałam, że jak uda mu się rzucić picie, to zapanuje błoga sielanka i na zawsze już będzie między nami dobrze. A stało się dokładnie na odwrót. Stał się wielkim egoistą, wszystkie jego poczynania są skupione na nim samym. Często wyjeżdża na kilka dni, nie informując mnie gdzie, z kim i kiedy wróci. Nawet nie wiem, czy wszystko w porządku, czy dojechał na miejsce, bo telefonu ode mnie nie odbierze. Twierdzi, że nie musi się mi tłumaczyć. Kiedyś dzwoniliśmy do siebie kilka razy dziennie, tak po prostu zapytać co słychać… Teraz nie mam prawa się odezwać. Do tego ciągłe tajemnice, ukrywanie telefonu, tajne konto bankowe…. Praktycznie nie spędzamy czasu razem. Jak ma wolny weekend, wyjeżdża gdzieś i świetnie się bawi. Wiem też, że obgaduje mnie wśród znajomych i rodziny, wymyśla różne historie i mnie oczernia. Nie wiem, co chce przez to osiągnąć. Mąż przeżywa teraz „drugą młodość”, chodzi na siłownię, dużo schudł, stał się atrakcyjny i to wykorzystuje. Nieraz mi mówił, że chce teraz żyć na 100%, bo za dużo życia zmarnował pijąc. I w tym jego życiu nie ma miejsca dla mnie…. Podejrzewam, że mnie zdradził, może nawet nie raz. Nie interesuje go, że mamy dzieci, które widzą brak szacunku i lekceważenie. Chce rozwodu, bo twierdzi, że jego miłość do mnie wygasła, wypaliła się gdzieś po drodze. Wręcz mnie nienawidzi… Wiem, że powinnam pozwolić mu odejść, bo nikogo na siłę nie da się przytrzymać. Tyle przykrych słów od niego usłyszałam i to na trzeźwo, nie ma już wymówki, że powiedział bo był pijany. Ale…. Ciężko zapomnieć 20 lat spędzonym razem, tyle wspomnień, kiedyś było przecież pięknie. Kiedyś naprawdę był bardzo emocjonalnym, ciepłym człowiekiem i czułam tą jego miłość. Teraz jest bardzo chłodny i zdystansowany. Może on jeszcze nie odnalazł się w nowej dla siebie sytuacji i sam nie ogarnia wszystkiego. Uważam, że mąż powinien nadal korzystać z terapii, błędem było też z mojej strony, że ja nie uczestniczyłam w grupie wsparcia dla współuzależnionych. Zaproponowałam terapię, jednak twierdzi, że już podjął decyzję i koniec ze wspólnym życiem. Gdybym jeszcze zrobiła coś złego, wiedziała dlaczego mnie tak nienawidzi…. Najbardziej chciałabym żeby znowu mnie kochał, był czuły i ciepły, jak kiedyś. Strasznie mi tego brakuje. Ja mam pełną świadomość, że jestem osobą współuzależnioną, która na każdym kroku chce go kontrolować, zapobiegać, chronić. Staram się nad tym pracować, ale z różnym skutkiem. I on właśnie to wytknął mi, jako powód jego niechęci do mnie. Twierdzi, że czuje się osaczony, że go ograniczam. Choć myślę, że nie ma mowy o ograniczaniu, gdyż mąż często sam wyjeżdża i nawet o zdanie mnie nie pyta. Robi po prostu co chce, nie licząc się z rodziną. Kiedyś też często wyjeżdżał, ale jego nastawienie do mnie było inne, ufałam mu, codziennie dzwonił, dokładnie wiedziałam gdzie jest i było tak po prostu normalnie, jak w rodzinie, żadnych sekretów, luźna atmosfera, pełen spokój. Teraz moje życie to ciągłe napięcie, stres i niepewność. Mój dzień zależy od jego humoru. Traktuje mnie jak wroga, twierdzi, że im mniej wiem, tym lepiej. Wiem, jak to brzmi, pewnie wiele osób się zastanawia, co mnie jeszcze przy nim trzyma… Bardzo jest mi ciężko pogodzić się z tą sytuacją. Wyobrażałam sobie, że w wieku 40 lat zacznie się wspaniałe życie. Dzieci już samodzielne, można spokojnie gdzieś razem wyjść wieczorem, do tego pokonanie nałogu – wprost idealnie. Nigdy bym nie pomyślała, że w moim mężu będzie tyle wrogości i nienawiści. Chyba nie ma szans na ratowanie tego związku…. Ja bym bardzo chciała, ale sama nie dam rady. Czytałam, że wiele związków rozpada się, gdy alkoholik przestaje pić, do tego doszedł tzw. kryzys wieku średniego mojego męża. A może warto to przeczekać, może to kiedyś minie? Może jest wśród Was żona, która była w podobnej sytuacji?
Rekomendowane odpowiedzi Gość anx Zgłoś odpowiedź Może na początku pokrótce przedstawię moją sytuację. Jestem mężatką od 7 lat. mojemu mężowi już w czasie narzeczeństwa zdarzały się momenty kiedy za dużo wypił, jednak nie więcej niż inni zanjomi. Teraz też popija, a przy tym przestaje panować nad sobą, nie ma umiaru. Kiedy proszę by przstał robi awantury (przeklina), mówi, że mu się należy bo pracuje. Boję się gdy gdzieś wyjeżdżamy, bo nigdy nie wiem, czy będzie wiedział kiedy skończyć, a jeśli nie skończy to urwie mu się film i znowu będzie przeklinał. Nie wiem co mam robić? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Gdy będzie trzeźwy powiedz mu, że jest to dla Ciebie problem, wytłumacz co Ci przeszkadza, co chciałabyś zmienić i powiedz mu wprost, że to jest choroba i w związku z tym on powinien się leczyć, w przeciwnym razie niestety ale musi się leczyć w przeciwnym razie nie ma sensu z nim byc. Wiele kobiet tkwi w takich związkach robiąc z siebie meczennice, bo one kochaja swoich facetów. Ok, ale oni nie kochaja Was kochaja alkohol i sa chorzy i od Was zalezy czy pomozecie i im zwiazkowi czy bedziecie tkwily w neiszczesciu ktore moze i zapewne bedzie sie poglebialo. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Tarja ma racje, musisz z nim koniecznie porozmawiac jak bedzie trzezwy... Nie mow mu od razu ze jest alkoholikiem, ze masz dosyc etc. tylko na spokojnie mu wytlumacz na przykladzie jego nieodpowiedniego zachowania, ze sie martwisz o niego, o Wasz zwiazek i przyszlosc... Mam nadzieje, ze zrozumie! Powodzenia! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Przeprowdzaliśmy takie rozmowy już wiele razy. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy krok po kroku bliżej leczenia w sumie nas obojga, bo pewnie ja jestem współuzależniona. Mąż był już na spotkaniu, pierwszej rozmowie, jednak to wszytsko jest takie trudne. Czasen rzeczywiście rozumie, że ma problem, opiekuje się dzieckiem, troszczy się o niego, o mnie, a kiedy gdzieś wyjeżdzamy, spotykamy się ze znajomymi, zachowuje się tak jakby przez to, że nie pije bał się utracić swojej męskości. Przecież u nas w POlsce to nienormalne, że dorosły faacet na spotkaniu nie pije. Nie mam zamiaru udawać, że nic się nie dzieje i płakac gdzieś w kącie, jednak to wszystko nie jest takie proste. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam serdecznie, Napisałaś, że mąż był już na pierwszym spotkaniu ze specjalistą - czy zdecydował się na dalszą terapię? Jeśli tak, to wspieraj go, nawet kiedy "podwinie mu się noga" i nie wytrwa w abstynencji. Jednak cały czas bądź konsekwentna, nie tłumacz go, ani nie usprawiedliwiaj. Jeśli nadal nie jest pewny terapii - rozmawiaj. Ale bez obwiniania - po prostu przedstawiaj mu suche fakty dotyczące tego, jak zachowuje się pod wpływem alkoholu. Wydaje mi się, że Ty też potrzebujesz pomocy. Poszukaj grupy wparcia dla osób żyjących z osobą nadużywającą alkoholu - tam dowiesz się jak postępować, by nie stać się osobą współuzależnioną. Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Agulina 1 Zgłoś odpowiedź Witam, Wydaje mi się, że mam nieco gorszą sytuację. Mój mąż ma takie nietypowe ciagi. Udaje chorego i potajemnie podpija, ale w taki sposób,ze nie mozna jednoznacznie stwierdzic, ze jest pijany. Znam juz ten schemat, zreszta jest po terapii, a czasami mam sama watpliwosci. Może to rzeczywiście grypa jelitowa, a nie kolejna " wpadka". Wiem, ze nie mogę byc juz dłuzej naiwna, oszukiwał mnie kilka lat, ale jest to trudne tym bardziej, ze starszy syn też twierdzi, ze to moje wymysly. Młodszy syn wierzy mi , bo sam znalazł puste butelki np w kole zapasowym w samochodzie. Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Będę wdzięczna za kazdą radę. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość kasieńka13 Zgłoś odpowiedź skoro znalazłaś dowody to dlaczego twierdzisz jeszcze, że ciągle choruje..........tak to jest z alkoholikami, miało być tak pięknie, Sory za szczerość, ale znam to Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Ja ci powiem tak .Jestem alkoholikiem od 10 lat. 5 lat piłem prawie codziennie po pracy z kolegami . Później piłem nawet w pracy . W pewnym momencie sam powiedziałem sobie stop idź na terapię . Poszedłem do szpitala MSWIA w Otwocku . Nie piję już 3,5 roku i jest mi z tym świetnie. Ważne jest też wsparcie bliskich osób. Nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie leczenia , życzę wam wytrwałości w dążeniu do celu Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Agulina, też mi się wydaje, że on Cię oszukuje. Robił to przez tyle lat, więc równie dobrze może to robić teraz. Twój młodszy syn jest według mnie bardziej wiarygodny. Nie ma żadnego powodu, by wprowadzać Cię w błąd. Jeśli alkoholik się leczy, to jak najbardziej dobrze jest go wspierać. Nawet powinno się. Ale inna jest sytuacja, gdy nie chce się leczyć, i okłamuje rodzinę. W każdym razie obserwuj go teraz uważnie. Jak przyłapiesz go na ewidentnym kłamstwie, to kiepsko to widzę. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Kiedy nie byłąm pewna, czy mój mąż jest pod wpływem alkoholu dawałam mu alkomat. wiem, że to okrutne, ale im bardziej nie chciał dmuchnąć w niego, tym szybciej się utwierdzałam, że mam rację. Kiedy zgadzał się, bym go sprawdziła, najczęściej okazywało się, że ma 0,4 lub 0,2 promila. Teraz jesteśmy na etapie jakiejś świadomości problemu. Mąż stara się nie pić, ale dwa razy w ciągu 2 miesięcy zdarzyły mu się wpadki. Rzeczywiście obwinianie, złośliwe odzywki nie mają sensu. Im spokojniej rozmawia się o problemie i o tym, co my czujemy, tym łatwiej znaleźć jakąś nić porozumienia. Wiem jednak, że daleka droga przed nami. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź No to fajnie Anx, że u Ciebie jest taka poprawa. :)) Oby tak dalej. Zastanawiam się też, co tam u Aguliny. Mam nadzieję, że u niej też jest lepiej niż było. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi
jak postępować z alkoholikiem forum